sobota, 10 września 2011

Perast


Po zobaczeniu Herceg Novi, zwinęłyśmy się z kempingu (nauczyłam się składać namiot 2sek. Quechua!) i pojechałyśmy do następnej miejscowości, Perastu. Zdążyłyśmy tam na zachód słońca i na ostatnią przejażdżkę łódką na pobliskie wysepki. Na jednej z nich, na którą można wchodzić, jest kościół katolicki, a na drugiej, która jest całkowicie otoczona wysokimi murami oraz cyprysami, znajdują się ruiny klasztoru benedyktynów. Miejscowi mówią, że te dwie wysepki w tak bliskiej odległości od siebie, symbolizują tolerancyjność Czarnogóry dla różnych wiar oraz to, że wszelkie spory na tych terenach były na tle kulturowym, historycznym czy geograficznym - ale nigdy religijnym.
Po obejrzeniu obydwu wysp nasz przewodnik zabrał nas i nasze bagaże łódką, i pokazał nam secret spot, nad samym morzem, w którym mogłybyśmy się rozstawić z naszym namiotem. Miejscówka była niesamowita. 300 metrów od miasteczka, nad samą wodą, z widokiem na wyspy. Pan z łódki, który w dodatku policzył nam za całą eskapadę o 2 euro mniej, niż zazwyczaj sobie liczą od osoby, stał się naszym bohaterem. Po rozstawieniu się poszłyśmy do miasteczka i spotkałyśmy Francuskę, która nas wcześniej tu przywiozła. Okazało się, że zgubiła klucze od samochodu. Pomogłyśmy jej w związku z tym i popilnowałyśmy jej auto, podczas gdy ona jeszcze raz za naszą namową przeszukała swój pokój. Na szczęście klucze się znalazły.. w lodówce.
Po tym wydarzeniu przeszyłyśmy się po Peraście, zjadłyśmy najlepszą zupę rybną, jaką w życiu jadłyśmy, zrobiłyśmy zakupy na idealne śniadanie (pieczywo, kiełbasa, majonez, jogurty, sok pomarańczowy) i wróciłyśmy do siebie. Około północy nasz perfekcyjny wieczór został jednak zmącony przez bardzo mocne światło na wodzie, w odległości 30 metrów, świecące centralnie na nas. No a blond kolor włosów oczywiście zobowiązuje. W związku z tym najpierw siedziałyśmy z Asią 10 minut w bezruchu z gazem pieprzowym w ręku, żeby następnie wyjść cicho na skarpę, zobaczyć że światło porusza się za nami i pójść z powrotem do miasta, aby dowiedzieć się, kto to może być. Rybak. Z lampą naftową, która bardzo mocno świeci, aby skupiać wokół siebie ryby. Będziemy się chyba śmiały z siebie do końca życia.
Poranek też nie był w pełni udany, ponieważ mrówki nam zjadły salami. Ale mimo tych paru przygód, i tak uważamy, że Perast jest najwspanialszym miejscem w całej Czarnogórze.







widok z naszej miejscówki








A o to i nasz budzący grozę rybak...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz