31.08 Zabljak -> Monaster Ostrog -> Herceg Novi
Około 11 wyruszłyśmy stopem z Zabljaka do Niksic. Na miejscu okazało się, że Asi wypadły klucze w samochodzie, a ja zostawiłam ipoda w pensjonacie. Trochę lipa, bo nie miałyśmy do nikogo z tych miejsc kontaktu. W momencie kiedy uznałyśmy, że Zabljak miał nad sobą jakąś złą aurę, zatrzymała się przy nas samochodem młoda, włoska para i zapytała, czy nie potrzebujemy gdzieś się dostać. Tak więc trip trwał dalej, a nasi nowi znajomi postanowili pojechać tam, gdzie my chcemy, czyli do słynnego Monaster Ostrog, parę kilometrów od Niksic. Jest to jedna ze starszych oraz słynniejszych cerkwi prawosławnych w całej byłej Jugosławii. Znajduje się w skale, prawie na samym szczycie jednej z gór. Robi wrażenie, zwłaszcza od zewnątrz (w środku prawie pusta, jeden ładny ołtarzyk).
Niestety tylko jedno zdjęcie analogiem z Monaster Ostrog.
Stamtąd nasi Włosi wybierali się nad morze, do Kotoru, tak więc zabrałyśmy się z nimi. W Kotorze złapałyśmy stopa na kemping przy Herceg Novi (chciałyśmy zjechać całe wybrzeże od zachodu na wschód, a Kotor znajduje się mniej więcej po środku trasy nadmorskiej). Niestety nasz kierowca dostał przez nas mandat, ponieważ miał tylko jedno siedzenie, a nas było dwie. Chciałyśmy coś pomóc, czy się dorzucić, ale wydawał się niezbyt przejęty całą sytuacją i tylko się uśmiechnął na pożegnanie. My natomiast trafiłyśmy już na swój kemping nad samym Adriatykiem, parę kilometrów przed Herceg Novi. Panowała tam bardzo rodzinna atmosfera - wszyscy nas przywitali szerokimi ramionami i dopytywali się o naszą podróż. Wieczorkiem przeszłyśmy się po okolicy, spróbowałyśmy miejscowego koziego sera, dokupiłyśmy do tego czarne oliwki, świeży chleb i białe wino. Absolutny relaks na leżakach, pod niesamowicie gwieździstym niebem. Najlepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz